Marzenia to bzdura?

Czym jest życie bez marzeń, bez celów, bez planów? Czy takie życie w ogóle jest możliwe? Jeśli jest możliwe, to czy nie będzie ono puste, niespełnione i po prostu smutne? Czym wówczas w życiu się kierować i do czego dążyć, skoro nie ma celu...


Jestem pewien, że życie bez marzeń, bez celów i bez planów jest niemożliwe. Nie znam nikogo, kto nie miałby choć jednego marzenia, mimo, że twardo stąpa po ziemi. Marzenia nadają piękno życiu. Często pozwalają dotknąć, albo przynajmniej musnąć coś, co z pozoru jest nieosiągalne. Dzięki nim, życie staje się ciekawsze, a wszystkie plany z nimi związane, choć zazwyczaj trudne, często stają się priorytetem w życiu.

Czy to nie marzenia napędzają nasze życie?  Czy to w pracy, czy w szkole, czy w miłości, czy w innej relacji. Wszędzie tam pojawi się jakieś marzenie. Marzenie o awansie, marzenie o dobrej ocenie, itd. Czy w tym przypadku marzenia nie stają się celami? Według mnie, cele i marzenia są ze sobą w jakiś sposób połączone. Jedne tworzą drugie i razem pozwalają osiągnąć więcej. Pozwalają na dążenie do czegoś często z pozoru nieosiągalnego, ale w dalszej perspektywie jak najbardziej realnego.

Cały czas tkwi we mnie myśl, że w życiu nie ma nic niemożliwego. Choć to z pozoru banalne, to kiedy zagłębiłem się w to i powoli zacząłem ową myśl wprowadzać w życie, zobaczyłem, że w dużym stopniu jest to prawda. Najważniejsze, to określić cel i z odpowiednim uporem i determinacją do niego dążyć. To są fundamenty, które pozwalają osiągnąć z pozoru niemożliwe i nieosiągalne rzeczy. Jednak tu znów pojawiają się marzenia. Bo zazwyczaj, przynajmniej u mnie tak jest, cel bierze się z marzenia. Z marzenia które często odpowiednio długo dojrzewało, bądź ewaluowało, sprawiając, że ta, do tej pory wyimaginowana rzecz może stać się rzeczywistością. Czy to nie jest piękne?

Oczywiście na swojej drodze spotkałem wiele osób, które patrzyły bardzo sceptycznie na moje działania. Często, przez realizację marzeń, stawałem i staję się obiektem krytyki. Jednak im więcej już udało mi się zrealizować, tym jest mi coraz łatwiej realizować kolejne marzenia. Niejednokrotnie, kiedy były jakieś niepowodzenia, bądź, wybrałem złą drogę, która jak się później okazała, wcale nie prowadziła mnie do celu, głosy krytyki nasilały się. Trudno jest sobie poradzić, jeśli inna, często bliska osoba, krytykuje wybory jakie dokonałem, wiedząc, że osiągniecie celu stało się dla mnie w życiu najważniejszą. Skoro wie, że mimo nieudanej próby się nie poddałem, to dlaczego mi nie doradzi, tylko krytykuje? Dużo o tym myślałem i wydaje mi się, że często taka osoba nie ma złych zamiarów. Ona, w swojej ocenie, próbuje nam pomóc. Jednak pomoc ta, jest nieumiejętna. Taka pomoc często może zadziałać wręcz odwrotnie niż ta osoba się tego spodziewa. Jednak, czy można mieć coś za złe osobie, która robi coś w dobrej wierze?

Warto jest marzyć... Marzenia są piękne. Paulo Coelho w książęce "Alchemik" zawarł słowa, które nadają sens marzeniom. Napisał:
Kiedy się cze­goś prag­nie, wte­dy cały wszechświat sprzy­sięga się, byśmy mog­li spełnić nasze marzenie. 
Czy rzeczywiście nie jest tak, że im bardziej marzymy o czymś, im bardziej dążymy do czegoś, to nagle pojawia się wiele dróg, które okazują się nie być tak kręte, jak początkowo myśleliśmy?

Warto jest marzyć... W taj myśli zakończę ten tekst, pozostawiając wiele pytań na które jeszcze nie potrafię odpowiedzieć. Ale czy marzenia nie są piękne?

P.S. Nie trać życia! Spróbuj coś, o czym marzyłeś długi czas, choć z pozoru to w ocenie Twojej, lub bliskich szalone lub nie możliwe. Na przykład podejdź i zagadaj do dziewczyny, mimo, że myślisz, że nie masz u niej szans bo ogląda się za nią pół szkoły. Nie spróbujesz nie dowiesz się jak Cię postrzega! A wiem, że warto!  Boisz się zmian, a marzysz o zmianie pracy, o przeprowadzce? Zrób to! Wiem, że łatwo powiedzieć, ale "Kiedy się czegoś pragnie,..."

Ja, odkąd zrozumiałem, że marzenia warto realizować, mimo, że są ryzykowne, lub szalone, żyję zupełnie inaczej - lepiej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiosna, lato, jesień i śmierć...

Wejście w rutynę?